Zarejestruj się i korzystaj bezpłatnie z Wieczornej Gazetki Kuchennej,
własnych zakładek z przepisami oraz Forum! Możesz także dodawać własne przepisy.
I tak cichutko, niepostrzeżenie, leniwie, jakby po omacku, nie rozpoznając drogi, metodą „kroczek w przód, dwa kroki w tył”, gdzieniegdzie szczególnie niechętnie, a nawet wręcz opornie, zaś w niektórych rejonach świata niezbyt zdecydowanie i absolutnie nie na pewno – ale jednak nadeszło. Lato nadeszło, znaczy. więcej »
Wykrakałam, oj wykrakałam – zachciało mi się poodpoczywać, pobyczyć na leżaku, powłazić do wody, poszlajać po Rambli takiej czy innej, bezkarnie zapomnieć o parasolce, posmakować katalońskich tapas rano, w południe i wieczorem… Plany, jak zapewne pamiętacie, miałam bogate, a tymczasem zamiast czterech dni w rozbuchanej słońcem Hiszpanii, udało mi się zrealizować zaledwie dwa z kawałkiem! więcej »
Przeczytałam właśnie na blogu pana Davida Lebowitza, najlepszego w moim mniemaniu autora książek o deserach, że z powodu chłodnej pogody (pan DL mieszka w Paryżu) nie zauważył wcale, że oto nadciągnął był czerwiec, miesiąc bądź co bądź letni. Dopiero widok stosów moreli i czereśni na ulicznym paryskim targu uprzytomnił mu, że jeszcze chwila, a będziemy mieli w Europie pełnię lata. więcej »
Tydzień temu było o moich ulubionych żoliborskich knajpach, które w dużym stopniu przyczyniły się do porzucenia przez mnie myśli o czasowym weganizmie. Dzisiaj chciałam jeszcze raz pociągnąć ten temat, by go już skończyć i nie musieć się co chwila spowiadać publicznie z własnych słabości charakterologicznych, bo ileż można się samobiczować i to w dodatku tuż przed wakacjami… więcej »
Doskonale pamiętam, jak to obiecywałam (Wam i sobie) pracowitość, skrupulatność, punktualność, dowcip, lekkość pióra, zaskakujące chwyty retoryczne, erudycję i obowiązkowość. Ha – obiecywałam też pasjonującą opowieść o różnicach w wyżywieniu przyjezdnych narciarzy na stokach Alp francuskich versus austriackich. Obiecywałam dramatyczną relację z krakowskich przygód kulinarnych… więcej »
Drodzy moi Czytelnicy i Przyjaciele! Jakoś dawno się nie widzieliśmy – i choć widzenie to (lub niewidzenie) ma charakter stricte wirtualny (z przyczyn technicznych nie możemy się bowiem widzieć naprawdę), pozostaje w naturze swojej zupełnie realnym brakiem kontaktu. No dobrze, co tu będę kombinować i ściemniać, jeszcze się retorycznie zapętlę - po prostu nie pisałam przez parę tygodni i tyle, nie ma w tym żadnej głębszej filozofii. więcej »
Kochani! I tak oto, w zawiei i zamieci, w temperaturach rzadko wznoszących się powyżej zera, w ogólnym poczuciu wiosennej niemożności i pogodowej beznadziei, przychodzi nam święcić tegoroczną Wielkanoc… więcej »
Ostatnie dwie Gazetki były o przepisach przydatnych przy zwalczaniu przedwiosennego zniechęcenia – składniki ze spiżarni i lodówki (żadnych zakupów, bo jeszcze nas zawieje lub zamiecie!), minimum koniecznej uwagi przy gotowaniu (drugie oko spokojnie zawieszamy na ulubionym programie telewizyjnym), symboliczna ilość naczyń do zmywania (na wypadek, gdyby śniegiem zaprószyło dostawcę gorącej wody)… więcej »
Po ostatniej Gazetce otrzymałam zza Oceanu zirytowany nieco komentarz, że ten cały turecki borek, wraz z rysunkową instrukcją składania, zdaje się skomplikowany i niepraktyczny, i że kucharze-amatorzy raczej się za niego zabierać nie będą. więcej »
Winna jestem Drogim Czytelnikom kilka zaległych opowieści i przepisów – a to w sprawie przetwarzania nadmiaru dyni, to znów o daniach serwowanych na moim dorocznym lunchu w gronie Pań, to z kolei o nowych kulinarnych post-narciarskich wrażeniach z Haute-Savoie. Po dogłębnym namyśle na pierwszy plan wysuwają mi się Panie, a konkretnie dwa dania, które dotarły do mojej kuchni właśnie z Recipe Exchange Group, z dwu zupełnie różnych zakątków świata, czyli z Turcji i ze Stanów Zjednoczonych. więcej »
Chyba pisałam już o tym tysiące razy, ale raz jeszcze nie zaszkodzi: prawda jest taka, że nie lubię zup i tyle. Nie dla mnie te wszystkie minestrone czy ribollity, fasolowe i kalafiorowe, z zielonego groszku czy (nie daj Boże) marchewki, a już przede wszystkim NIE BARSZCZ UKRAIŃSKI! więcej »
Wyznam szczerze i bez bicia, że okropnie nie chce mi się siąść do czwartkowej roboty, włączyć Worda i napisać coś ciekawego, dowcipnego i smakowitego zarazem. Pogoda w Belgii gwałtownie zeszła na psy i zamiast inspirującego mrozku, utrzymującego przy życiu estetyczną powłokę śnieżną, mamy szarość za oknem, wewnątrz i w duchu, wszędzie leje deszcz, dzwoniąc o szyby bardzo jesiennie, zaś temperatura waha się między plus sześć a plus jedenaście, czyli właściwie już wiosennie, tyle że w środku zimy! więcej »
Motto: Drogi Czytelniku, podpowiedzże Ty mi, Jak by tu dowcipnie napisać o dyni! więcej »
W którąkolwiek stronę się obrócę, tam jakieś noworoczne postanowienie. Albo obietnica. Albo szczera chęć poprawy w dowolnej dziedzinie. Wszyscy wokół coś zamierzają: schudnąć, zmądrzeć, przejść na wegetarianizm, przestać palić/pić/znęcać się nad staruszkami/upokarzać dzieci/bić psy lub głodzić koty (niepotrzebne skreślić) lub zacząć biegać/zdrowo się odżywiać/podlewać kwiatki/gotować (niepotrzebne jak wyżej). A wszystko najlepiej od razu, już od ocknięcia się z bolącą głową około południa w Nowy Rok. więcej »
Kochani, drodzy, mili Przyjaciele, Znajomi, Czytelnicy oraz (nieliczni) Krewni! No to doczekaliśmy się nareszcie – jutro Wigilia. więcej »
Od pewnych rzeczy uciec niepodobna, muszę więc i ja uznać, że ewidentnie idą Święta. Idą, walą naprzód, zbliżają się wielkimi krokami, wcale nie cicho i na paluszkach, bezwzględnie wyciągają po mnie swoje ręce w (koniecznie) czerwonych pluszowych rękawach obszytych białym sztucznym futerkiem… więcej »
Uwielbiam cukinię. To takie uniwersalne warzywo – można je jeść na surowo, na „ugotowano”, usmażyć, upiec, nafaszerować, zupę zrobić (pyszna!), ususzyć i spożyć zimą (powszechnie praktykowane w Kalabrii), zakisić (podobno), zamarynować na tysiąc sposobów, podać z makaronem i w formie sałatki. A w dodatku można to wszystko zrobić szybko i łatwo, bez szczególnego brudzenia sobie rąk, gdyż cukinia gotuje się błyskawicznie i nie barwi – w przeciwieństwie do takiego, dajmy na to, buraka. No i jest postna, koszerna, halal i nie tuczy. więcej »
Kochani, dzisiejsza Gazetka właściwie nie jest Gazetką, bo zupełnie nieoczekiwanie nie dotarło sedno, temat, istota, dusza i powód pisania tejże. Miało ono (sedno) pojawić się we środę, czekałam, czekałam też i we czwartek, piątek, jak również i w sobotę, czyli dzisiaj. A tu zmrok już zapadł, wszystko zamarło weekendowo, a sedna jak nie było, tak nie ma. więcej »
Uwaga: dzisiejsza Gazetka jest przede wszystkim dla tych Odważnych Gazetkowiczów, którzy w trakcie minionego tygodnia podjęli decyzję, iż w istocie chcą samodzielnie upiec rzeczone croissanty. Dla nich właśnie Wieczorna Gazetka Kuchenna przybrała dziś postać drobiazgowego przepisu. Jeśli ktoś w gotowaniu najbardziej lubi towarzyszące mu opowieści i anegdoty, okraszone bogatymi erupcjami erudycji – zapraszam za tydzień! więcej »
Rozmyślam sobie ostatnio o różnych rzeczach. Bardzo różnych. Ale żeby Was nie zamęczyć moim strumieniem świadomości (choć niewątpliwie fascynującym), podzielę się tylko jednym niedużym rozmyślnięciem. więcej »
« | Październik 2024 | » | ||||
Pon | Wt | Śr | Czw | Pią | Sob | Nie |
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | |
7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 |
14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 |
21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 |
28 | 29 | 30 | 31 |