Winna jestem Drogim Czytelnikom kilka zaległych opowieści i przepisów – a to w sprawie przetwarzania nadmiaru dyni, to znów o daniach serwowanych na moim dorocznym lunchu w gronie Pań, to z kolei o nowych kulinarnych post-narciarskich wrażeniach z Haute-Savoie. Po dogłębnym namyśle na pierwszy plan wysuwają mi się Panie, a konkretnie dwa dania, które dotarły do mojej kuchni właśnie z Recipe Exchange Group, z dwu zupełnie różnych zakątków świata, czyli z Turcji i ze Stanów Zjednoczonych.
Pierwsze danie to borek, specjalność mojej tureckiej przyjaciółki Ebru. Ebru robi różne borki – na przykład przepysznie tuczące Sigara böreği, zwijane w ruloniki, nadziewane serem z miętą i smażone w głębokim tłuszczu, ale ostatnio miałam akurat przyjemność z borkiem pieczonym, nadziewanym wołowiną ze szpinakiem, krojonym w zgrabne trójkąty. Ebru zrobiła ten borek jako przystawkę na wspomniany doroczny lunch (patrz Gazetka Lunch Pań – wersja 01.2013 ), po czym jadłam go znów na jej warsztatach kulinarnych z kuchni tureckiej. Z warsztatów udało mi się przynieść do domu ostatni pozostały kawałek borka i został on pożarty in no time przez Młodsze Dziecko, które to Dziecko poprosiło następnie bardzo grzecznie, żeby dostarczyć mu więcej tego dobra, najlepiej dużo więcej. „Mówisz – masz” to moja kulinarna zasada, a nie po to wszak chodziłam na warsztaty, żeby się teraz migać. Ecce Ispanaklı üçgen börek zatem:
Najpierw robimy nadzienie: sporej wielkości cebulę obieramy z łusek, po czym drobno siekamy. Na patelnię wlewamy 2 łyżki oliwy (tureckiej, jeśli uda nam się ją dostać – jest bardzo smaczna i idealnie tutaj pasuje), a kiedy będzie gorąca, wsypujemy 3 łyżki orzeszków piniowych – nie ukrywam, że jest to mój własny dodatek i przyznaję, że nie mam pojęcia, czy użycie ich jest ortodoksyjne… dodają jednak wiele smaku! W każdym razie, ortodoksyjnie, czy nie, smażymy te orzeszki w oliwie na średnim ogniu, cały czas mieszając, aż zrobią się złote. Jak to zwykle z orzeszkami piniowymi bywa, trzeba naprawdę uważać, bo w jakiś magiczny zupełnie sposób potrafią z całkiem białych zrobić się w mgnieniu oka czarne i gorzkie. Kiedy już osiągniemy pożądany poziom przyrumienienia, odławiamy orzeszki z oliwy i odkładamy na talerzyk, zaś na oliwę wrzucamy posiekaną cebulę. Smażymy, co jakiś czas mieszając, aż cebula będzie pięknie złota, po czym dodajemy 20 deka (czyli 200 gramów) chudej mielonej wołowiny. Smażymy dalej, mieszając i rozgniatając mięso, aż straci swój surowy kolor. Teraz dodajemy 20 deka (znów 200 gramów) młodego, opłukanego i osuszonego szpinaku – jeśli nie dysponujemy akurat szpinakiem w kwiecie szpinakowego wieku, bierzemy liście starsze, za to pozbawiamy je łodyżek, zaś same liście grubo siekamy.
Szpinak podsmażamy z mięsem i cebulą, aż zwiędnie. Teraz doprawiamy wszystko do smaku solą, pieprzem i turecką papryką – też można ją dostać w tureckich sklepach, jest doskonała, bo najpierw suszona, potem podpiekana z oliwą, znów suszona, a na koniec drobno pokruszona, niezbyt ostra, ale bardzo aromatyczna, pyszności! Dodajemy do nadzienia uprzednio podpieczone orzeszki piniowe i mieszamy. Odstawiamy na bok, do wystygnięcia.
Teraz robimy sam borek:
Potrzebne nam będą trzy płaty tureckiego ciasta yufka (do nabycia w każdym sklepie tureckim) w kształcie koła – każdy o wadze około 150 gramów. Kładziemy pierwszy płat ciasta na kuchennym stole (usunąwszy uprzednio niepotrzebne przedmioty – płaty yufki są duże, a muszą leżeć zupełnie płasko!). Na własną rękę (prawą dla prawo- lub lewą dla leworęcznych) wylewamy łyżkę oliwy i nacieramy płat ciasta, starając się go nie podrzeć. Teraz robimy to samo, ale bierzemy łyżkę wody. Na wierzchu kładziemy drugi płat ciasta i procedurę oliwno-wodną powtarzamy. Kładziemy trzeci (i ostatni) płat ciasta, smarujemy oliwą i wodą, a na koniec jeszcze 2 łyżkami dobrego, naturalnego, najlepiej tureckiego jogurtu.
No i teraz przystępujemy do kwadratowania koła, czyli zaginamy brzegi do środka tak, żeby powstał kwadrat:
Na środek yufkowego kwadratu kładziemy nasze nadzienie, po czym tak zaginamy rogi, żeby wszystkie cztery spotkamy się w środku, całkowicie przykrywając nadzienie. Wierzch borka smarujemy łyżką lub dwiema jogurtu i posypujemy moją ukochaną posypką, czyli czarnuszką. Każdy z czterech trójkątów ciasta nacinamy ostrym nożem od środka do brzegu tak, żeby przeciąć się przez ciasto do nadzienia, ale nie do samego spodu… Dużo łatwiej się to robi, niż pisze, ale nie umiem zrobić poglądowego filmiku, niestety, i muszę posiłkować się niedoskonałym słowem pisanym.
Przekładamy ostrożnie borek na blaszkę i wstawiamy do piekarnika, nagrzanego do 180 stopni, na jakieś pół godziny, aż będzie dobrze rumiany.
Upieczony borek kroimy w trójkąty, zgodnie z naciętymi przed pieczeniem liniami, i zjadamy na gorąco, ciepło lub po zupełnym wystudzeniu i jest to danie pyszne, sycące, o ciekawej strukturze – chrupkie i rumiane ciasto wierzchnie z posmakiem czarnuszki, potem miękkie, nasączone oliwą, wodą i jogurtem, dające satysfakcjonujący opór zębom warstwy ciasta wewnątrz, do tego łagodne mięso i roślinny posmak szpinaku, sosnowy aromat piniowych orzeszków, ledwo zaznaczona pikantność papryki… Miodzio.
Młodsze Dziecko zapytało właśnie: Mamo, o czym piszesz Gazetkę? Odpowiadam: O borku. Dziecko: Mmm, borek... Wiem, co w nim najbardziej lubię. Ja: No co? Dziecko: Wszystko!
O. Miało być o dwu dankach, a wyszło o jednym. Bardzo Was przepraszam, ale najwyraźniej borek zawładnął i moją wyobraźnią. O danku amerykańskim będzie zatem za tydzień, a tymczasem pozdrawiam wszystkich czule,
Wasza bardzo już oczekująca wiosny
Natalka
« | Grudzień 2024 | » | ||||
Pon | Wt | Śr | Czw | Pią | Sob | Nie |
1 | ||||||
2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 |
9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 |
16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 |
23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 |
30 | 31 |