Pierwszą moją myślą po przeczytaniu tej książki było, że przez najbliższy miesiąc moja Rodzina będzie karmiona wyłącznie po wenecku. Oczywiście nie dałam rady – wprawdzie omlet z cukinią zyskał łagodną aprobatę, spaghetti z mulami zawsze jest w domu mile widziane, a klopsiki cielęce z szynką (pyszne!) „dały się zjeść”, to po tygodniu wcielania w życie weneckiego stylu życia, część Rodziny stanowczo zażądała kurczaczka z frytkami…
„Na kuchennym stole (Brunetti) znalazł karteczkę od Paoli informującą, że musiała spotkać się ze swoim doktorantem, ale że w piecyku stoją lasagne. Dzieci też nie będzie na obiedzie, a sałata jest w lodówce: wystarczy, żeby dodał oliwę i ocet. W chwili, gdy Brunetti miał właśnie zamiar nieco ponarzekać – a zatem szedł przez pół miasta tylko po to, by musieć w samotności jeść odgrzewane nie-wiadomo-co, najprawdopodobniej jakieś gotowe danie z tym obrzydliwym pomarańczowym amerykańskim serem – zauważył ostatnie zdanie na karteczce: „I przestań marudzić. To lasagne z przepisu Twojej matki i uwielbiasz je.” (…) Lasagne składały się z warstw szynki i cienkich plasterków karczochów pomiędzy płatami makaronowego ciasta, które – jak mu się wydawało – było robione w domu. Wolałby, żeby karczochów było więcej.” *
Znacie kryminały Donny Leon? Wszystkie dzieją się w Wenecji, a głównym bohaterem jest Commissario Guido Brunetti – prawy policjant o siwiejących już skroniach, Wenecjanin w każdym calu, przystojny i z udanym życiem rodzinnym (żona – arystokratka i komunistka jednocześnie, z zawodu zaś profesor literatury anglosaskiej oraz dwoje dorastających dzieci – rzecz jasna chłopiec i dziewczynka). Kryminały są mroczne, rozwiązanie zazwyczaj mało satysfakcjonujące, zaś puenta gorzka, co dla mnie – wychowanej na przejrzystych i sprawiedliwych książkach Agaty Christie – było na początku trudne do zaakceptowania. Donna Leon pisze jednak znakomicie i w dodatku z książki na książkę coraz lepiej (czytam właśnie najnowszą – A Question of Belief – i dialogi są naprawdę doskonałe, lapidarne i jednocześnie posuwające akcję naprzód, co doprawdy we współczesnych kryminałach nieczęsto się zdarza). Wenecja widziana oczami bądź co bądź Amerykanki (choć przez czterdzieści lat zdołała się w mieście zaaklimatyzować) jest z jednej strony bardziej egzotyczna i tajemnicza, niż gdyby autorem był rodak Brunettiego, z drugiej zaś - bardziej zrozumiała dla nie-włoskiego czytelnika. Sama akcja kryminalna nie zawsze posuwa się wartko, jak to w życiu bywa, i Commissario musi równie cierpliwie, co czytelnik, oczekiwać na przełom w śledztwie. Wówczas wielką pomocą (w każdym razie dla czytelnika) staje się to, że Donna Leon ma zwyczaj opisywać zarówno to, w co bohaterowie byli ubrani, jak również to, co jedli!
A jedzą sporo - świętą dla Włochów porę obiadową Brunetti zazwyczaj spędza w domu – wprawdzie żona Paola pracuje na uniwersytecie i ma zdecydowane poglądy na temat roli kobiety w domu i społeczeństwie, jednak lubi i umie gotować. Fusilli z zielonymi oliwkami, mozzarellą i świeżą bazylią. Ruote (makaron w kształcie rowerowego koła z sześcioma szprychami) z bakłażanami. Linguine z krewetkami. Ryż z groszkiem (risi e bisi). Risotto z dynią („Paola zgasiła gaz pod risotto, dodała solidny kawałek masła z kostki, która leżała na kuchennym blacie i dosypała do ryżu miseczkę tartego parmezanu. Mieszała przez chwilę, aż masło i ser roztopiły się, przełożyła risotto na półmisek i postawiła na stole. Odsunęła swoje krzesło, usiadła i przekręciła łyżkę w stronę Brunettiego, mówiąc: Mangia, mangia, ti fa bene, zdanie, które cieszyło go odkąd tylko pamiętał.”**). Risotto z selerem i porami. Ravioli z grzybami.
Na primi piatti oczywiście się nie kończy – w końcu to rodowici Włosi z dwojgiem dorastających dzieci! A zatem: sola smażona z karczochami (świeżymi, rzecz jasna) i sałatką z rukoli. Branzino (po naszemu okoń morski) pieczony z rozmarynem i małymi kartofelkami. Kalmary nadziewane krewetkami i warzywami. Kotleciki jagnięce z grillowanym radicchio. Cielęcina z koprem włoskim i pancettą. Prawdziwa wenecka cielęca wątróbka z cebulą i polentą. Wołowina z papryką i ziemniakami. Duszona wieprzowina ze świeżymi prawdziwkami. Królik z selerem, oliwkami i włoskimi orzechami. Dzieci (a czasem i sam Brunetti) zawsze pytają o deser – zazwyczaj są to owoce lub lody z pobliskiej gelateria, ale Paola lubi czasem sprawić swojej rodzinie dodatkową przyjemność i piecze a to ciasto z jabłkami i likierem Grand Marnier, a to znów ciasto gruszkowe, z kremem i górą bitej śmietany.
Jeśli z jakichś powodów Brunetti zmuszony jest opuścić domowy posiłek, zawsze znajdzie się w pobliżu posterunku jakaś godna uwagi knajpka, której specjalnością są antipasti di mare lub spaghetti z małżami.
Sami rozumiecie, że człowiek przy tej lekturze robi się głodny i dochodzi do wniosku, że jednak nie ma to jak kuchnia włoska. No i wyobraźcie sobie, że całkiem niedawno wyszła książka kucharska Donny Leon i Roberty Pianaro (Wenecjanki, której autorka zawdzięcza autentyczne posiłki od trzydziestu lat) Smak Wenecji – przy stole z Brunettim (A Taste of Venice – at Table with Brunetti,). I są tam wszystkie przepisy rodziny Brunettich oraz masa innych, wraz z odpowiednimi fragmentami książek i komentarzami samej autorki. Lektura jest znakomita, przepisy proste i naprawdę kuszące – pierwszą moją myślą po przeczytaniu tej książki było, że przez najbliższy miesiąc moja własna Rodzina będzie karmiona wyłącznie po wenecku. Oczywiście nie dałam rady – wprawdzie omlet z cukinią zyskał łagodną aprobatę, spaghetti z mulami zawsze jest w domu mile widziane, a klopsiki cielęce z szynką (pyszne!) „dały się zjeść”, to po tygodniu wcielania w życie weneckiego stylu życia, część Rodziny stanowczo zażądała kurczaczka z frytkami…
Jedno danie jednak będę musiała jeszcze zrobić – to, od którego zaczęła się dzisiejsza Gazetka, czyli lasagne z karczochami i szynką. Przyzwyczajona do domowych tradycjonalistów rzadko kiedy kojarzę słowo „lasagne” z czymś innym, niż „bolognese” (zresztą najlepsze lasagne robię wcale nie ja i nie żaden znany mi Włoch lub Włoszka, ale mój austriacki przyjaciel Markus). Za każdym jednak razem, gdy czytam Through a Glass, Darkly (polskie tłumaczenie ma chyba tytuł Mętne szkło), zatrzymuję się przy tym fragmencie - ja tak lubię świeże karczochy!
Ukochane lasagne komisarza Brunettiego:
8 okrągłych karczochów średniej wielkości
sok z połowy cytryny
łyżeczka soli
ząbek czosnku
8 łyżek oliwy z oliwek
szczypta siekanej natki
12 płatów lasagne (suchych, z pudełka)
200 g gotowanej szynki, drobno posiekanej
100 g świeżo startego parmezanu
masło do smarowania formy
Na sos beszamelowy:
75 g masła
75 g mąki
750 ml gorącego mleka
szczypta soli
szczypta gałki muszkatołowej
Karczochom odcinamy łodygi i obieramy je. Bardzo ostrym nożem odcinamy każdemu karczochowi połowę kwiatu (w poprzek, rzecz jasna). Odłamujemy listek po listku, aż pokażą się wewnętrzne, jasnozielone listki. Listki na czubku karczocha rozchylamy i łyżeczką do robienia kulek z melona wydłubujemy czerwonawe włochate środki. Przygotowane karczochy wkładamy do wody zakwaszonej cytryną (bo inaczej strasznie ściemnieją). Kiedy wszystkie karczochy będą już gotowe, odcedzamy je z wody i wkładamy do ciężkiego rondla – łodygi też. Dodajemy sól oraz obrany i przekrojony na pół ząbek czosnku, wlewamy oliwę i 3 szklanki wody. Rondel przykrywamy i stawiamy na dużym ogniu. Kiedy woda się zagotuje, dodajemy natkę, zmniejszamy ogień na średni i gotujemy przez pół godziny. Zdejmujemy pokrywkę i gotujemy karczochy tak długo, aż woda wyparuje i na dnie zostanie tylko oliwa. Odstawiamy do wystygnięcia.
Teraz robimy sos beszamelowy: w rondlu roztapiamy masło, wsypujemy mąkę i mieszamy. Zdejmujemy z ognia i dodajemy po trochu gorące mleko, cały czas mieszając. Stawiamy z powrotem na średnim ogniu i gotujemy kilka minut, aż sos zgęstnieje. Dodajemy sól i gałkę muszkatołową, mieszamy i odstawiamy do wystygnięcia.
Płaty lasagne blanszujemy przez minutę we wrzącej wodzie. Wyjmujemy z garnka i przelewamy zimną wodą.
Ostudzone karczochy drobno siekamy, usuwając przy okazji ewentualnie pozostałe twarde kawałki liści. Mieszamy karczochy z posiekaną szynką.
Prostokątną formę do zapiekania smarujemy masłem. Na dnie kładziemy 3 płaty lasagne, smarujemy je sosem beszamelowym, potem posypujemy 1/3 mieszanki karczochowo-szynkowej i ¼ parmezanu. Przykrywamy kolejnymi 3 płatami makaronu i tak dalej, aż do wyczerpania składników, z tym że ostatnie 3 płaty lasagne smarujemy już tylko sosem i posypujemy parmezanem.
Lasagne wstawiamy do bardzo gorącego piekarnika na 20 minut – wierzch powinien się przyrumienić. Przed podaniem odrobinę studzimy.***
Pozdrawiam serdecznie,
wielbicielka kryminałów
Natalka
*Through a Glass, Darkly, Donna Leon 2006
**Death in a Strange Country, Donna Leon 1993
*** A Taste of Venice – at Table with Brunetti, Donna Leon i Roberta Pianaro, William Heinemann 2010
« | Grudzień 2024 | » | ||||
Pon | Wt | Śr | Czw | Pią | Sob | Nie |
1 | ||||||
2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 |
9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 |
16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 |
23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 |
30 | 31 |