W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies. Kontynuując przeglądanie strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies.
X

Piece of cake

Jesteś w: Przepisy kulinarne / Gazetka / Koperkowa na werandzie

Menu


Wasze komentarze

Ciekawostki i specjały kulinarne wprost do Twojej skrzynki. Podaj adres e-mail:


Partner

Dodaj Gazetkę do Google


Wieczorna gazetka kuchenna


Koperkowa na werandzie

W Krainie Deszczowców ociepliło się ździebko, na czym skorzystał najbardziej nasz drogi seter Gucio – otóż w letnią pogodę znacznie łatwiej mu namówić kochaną Panią (czyli mnie) na długie, wyczerpujące (zwłaszcza dla tej mojej ręki, która właśnie dzierży smycz) spacery po okolicznych polach, wąwozikach, bitych drogach, miedzach, przysiółkach, laskach i łąkach.

Podczas takich spacerów (słowo u nas w domu zakazane, bo doskonale rozpoznawane przez Gucia – używamy raczej określeń typu „przechadzka” lub „wędrówka”, żeby nie prowokować szarży sporego i radosnego setera, który na samo słowo „spacerek” okazuje taką gotowość i wdzięczność, że człowiek butów spokojnie nie może założyć) nachodzą mnie zawsze myśli wakacyjne, wspomnienia z letnich wyjazdów, zapachy i smaki. Okoliczne pola nie są wprawdzie naszymi polskimi poletkami, krzywo zoranymi i zasianymi zbożem gęsto przetykanym chabrami, makami i kąkolami wraz z rumiankiem, tylko dużymi połaciami kukurydzy sadzonej w równiusieńkich rządkach. Miedze są raczej umowne i choć zaczynają się obiecująco, prowokując do eksploracji, nikną później w kartoflisku lub między wiechciami cukrowych buraków, wymuszając zawrócenie z drogi – łażenie między bruzdami starannie zaoranej ziemi może sprowokować właściciela do szybkiej inspekcji i stanowczego wyproszenia z prywatnego terenu; nic nie pomogą tłumaczenia, że pies wszak na smyczy (inaczej i tak nie wolno), a ja „przecież nic nie depczę, proszę pana…”. Sioła także różnią się od polskich wioseczek – instytucja domu z pustaka, otynkowanego jedynie w części, gdyż na resztę nie starczyło już pieniędzy, nie jest tu znana, zaś chyląca się ku ziemi stareńka chałupina rychło podniesiona zostanie do pionu i wyremontowana na wysoki połysk, bądź też zrównana z ziemią i wraz z nią odsprzedana dziarskiemu deweloperowi. Laski i łączki zazwyczaj lepiej wyglądają z daleka, gdyż z bliska doskonale widać czerwono-białe tabliczki z surowymi przypomnieniami, iż mamy do czynienia z własnością prywatną.

Nie ma co jednak narzekać – drogi przez pola są wytyczone i oznakowane, wokół łączek i lasków można znaleźć wydeptane przez innych perypatetyków ścieżki, namiastką miedzy można się czasem przemknąć w sposób zupełnie niezauważalny, chyląc się pod wysokim rzepakiem, zaś typowe dla okolicy maleńkie wąwoziki mogą nas wyprowadzić w nieoczekiwane zupełnie miejsca. To właśnie przydarzyło mi się całkiem niedawno, gdy wychynęłam z mroku zarośniętej lipami alejki wprost na stary dom, przycupnięty na niedużym, porośniętym czarnym bzem pagórku. Dom był (i nadal jest, przechodzę obok niego tym częściej, im większa staje się tęsknota za wakacjami) z ciemnego drewna, z białymi oknami i zielonymi okiennicami, dachem z prawdziwej dachówki i werandą. Przy płocie - trzy krzaki czarnych porzeczek. Boże drogi! – wykrzyknęłam do Gucia – prawdziwy pensjonat!

Nie wiem, skąd mi się to dokładnie wzięło, ale uczciwe wakacje to dla mnie duża, drewniana weranda w starym domu, gliniane wazony z kwiatami z ogrodu i zapach zupy szczodrze zaprawionej koperkiem. Na werandę (służącą pensjonatowi za jadalnię) powinny z ogrodu prowadzić kamienne schodki, zaś przy nich rosnąć okazały krzak jaśminu. Wokół domu – ogród, co się rozumie samo przez się: duża czereśnia z boku niezbyt porządnie przyciętego trawnika (na nim ustawiamy drewniano-płócienne leżaki); niewielki sad z jabłoniami i śliwami, absolutnie konieczna mirabelka, a najlepiej kilka, z różnokolorowymi owockami – od prawie białych do niemal czarnych (z tych mirabelek będzie kompot do niedzielnego obiadu!); grządka agrestu w cieniu dorodnych krzaków porzeczek białych, czarnych i czerwonych; w kącie, przy drewutni – chruśniak malinowy, a może i parę poddziczałych jeżynek. Dużo róż wszędzie, ale nie takich starannie przyciętych, tylko wiejskich, długo kwitnących, rozbuchanych, pachnących; à propos pachnących – nieuchwytny zapach wokół domu to oczywiście maciejka, kwiatuszek niepozorny… I jeszcze te dalie we wszystkich kolorach i kształtach, cynie moje ukochane, ostróżki przy płocie i floksy, margerytki, naparstnice (uwaga: trujące!), niecierpki i złocienie. I wielkie plamy złotych i pomarańczowych nasturcji o secesyjnie wygiętych łodygach.

Okienka werandy powinny się składać z małych szybek osadzonych w drewnianych ramach (za oknem? orzech włoski!), podłoga z długich desek uginać się lekko pod krokami, kilka fiołków alpejskich w doniczkach też nie zaszkodzi. Stoły na werandzie drewniane, każdy nakryty obrusem, z ogrodowym kwiatkiem w szklaneczce. Gong na obiad, powoli schodzi się całe towarzystwo: starsze panie, które ranek spędziły w leżakach, każda z książką na kolanach, każda w słomkowym kapeluszu, każda z listkiem przylepionym na nosie; mężowie pań – emerytowani adwokaci, co dzień namiętnie rozgrywający niekończące się roberki; matka z córką-starą panną – obie wesołe, rozmowne, zawsze zaaferowane, zawsze z jakąś robótką pod pachą; starsi państwo z dwojgiem miłych, wygadanych wnucząt, chętnych do pomocy przy roznoszeniu waz z zupą i szklanek z kompotem; rodzice z małą córeczką, niecierpliwie wyglądającą drugiego dania – a nuż znów będą ukochane leniwki? Wszyscy mili, nawet jeśli nieco zdziwaczali, wszyscy chętni do rozmów, zorientowani w literaturze i kulturze, otwarci na dyskusje, uprzejmi, nie narzucający się, ciut staroświeccy.

A w wazie z zupą – ogórkowa, pomidorowa, jarzynowa z młodych jarzynek, rosół z domowym makaronem, kalafiorowa lub ziemniaczanka, botwinka, a każda z nich podprawiona wielką ilością koperku. Tym koperkiem pachnie pensjonat codziennie, bo posypane nim są też tłuczone ziemniaczki do mielonych kotletów, i odsmażane ziemniaki do kwaśnego mleka na kolację; mocno koperkowa jest marchewka z groszkiem i małosolne ogórki do pulpetów, sałatka z młodej kapusty do sznycli i mizeria do niedzielnego kurczaka. Z koperkiem wymieszana jest kasza do zrazów, sos śmietanowy do sałaty, a już jajka faszerowane, odsmażane na masełku, nie mogą się bez niego obejść! Koperkiem pachnie pensjonat…

Nigdy w takim pensjonacie nie byłam. Niestety. Na ten (zupełnie wyraźny w mojej głowie) obraz składają się najróżniejsze wakacyjne domy, przede wszystkim z Kazimierza Dolnego nad Wisłą, miejsca, do którego jeździłam najczęściej. Może jest też trochę z domów ZAiKSu w Zakopanem i Ustce? A może ze słynnej lanckorońskiej willi „Tadeusz”? I jeszcze z góralskiej chałupy na Gubałówce, z willi w Juracie i dworku w poznańskich lasach? Trochę z różnych jadłodajni, restauracji i stołówek, w jakich trzeba się było żywić w czasach, gdy nawet w popularnych turystycznie miejscach znalezienie czegokolwiek jadalnego graniczyło z cudem. Trochę z obiadów u niezapomnianej pani Szymanowskiej we wsi nad jeziorem Białym…

Ale trochę tego jest też z mojej własnej werandy. Wprawdzie dom nasz letni jest z tych „niedotynkowanych z pustaka”, wprawdzie nie da się posadzić kwiatów na odległość, nie ma więc w ogrodzie cynii, dalii, nagietków ani floksów, wprawdzie nie ma zielonych okiennic i dachu z prawdziwych dachówek, no i nie da się go przerobić na prawdziwy pensjonat… Ale weranda z małymi szybkami w oknach i skrzypiącą podłogą jest, przy wejściu rośnie krzak jaśminu, a za oknem wielka czereśnia i orzech włoski, trawnik da się przystrzyc na tyle, żeby postawić na nim leżaki, maliny z porzeczkami też gdzieś się znajdą i może nawet będzie tyle mirabelek, że da się zrobić kompot? A resztą niech się zajmie koperek…

Pozdrawiam wszystkich bardzo już wakacyjnie i przypominam, że przez całe lato Gazetek raczej nie będzie, gdyż udaję się w strefę braku łączności ze światem wirtualnym (wszystkim nam przyda się taki odpoczynek). Życzę Wam zatem na lipiec wraz z sierpniem najpiękniejszych pensjonatów z najlepszą koperkową na świecie,

staroświecka Natalka

PS. Muszę tylko kupić wazę do zupy!




Podziel się linkiem: