W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies. Kontynuując przeglądanie strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies.
X

Piece of cake

Jesteś w: Przepisy kulinarne / Gazetka / Zamawiam słońce na dwa miesiące (popularna wakacyjna piosenka)...

Menu


Wasze komentarze

Ciekawostki i specjały kulinarne wprost do Twojej skrzynki. Podaj adres e-mail:


Partner

Dodaj Gazetkę do Google


Wieczorna gazetka kuchenna


Zamawiam słońce na dwa miesiące (popularna wakacyjna piosenka)...

Kochani! To właściwie nie jest Gazetka, więc nie nastawiajcie się na długie czytanie. To tylko przypomnienie, że tradycyjnie przez lipiec i sierpień Gazetki nie będzie, gdyż moja opcja wakacyjna pozbawiona jest wirtualnego kontaktu ze światem. A taki wszak konieczny jest do rozesłania Gazetki.

Opcja ta jednakże pełna jest zupełnie realnego kontaktu ze światem (łąka, las, woda, maliny, robaczki, jagody, grzyby – oby, przypieczone na słońcu ramiona, burza z piorunami, kiełbasa na patyku, mokry pies, bąble po komarach), czego i Wam na te wakacje życzę. Chyba, że życzycie sobie zupełnie czego innego…

A przy okazji – we własnym imieniu składam sobie samej życzliwie najserdeczniejsze życzenia z okazji urodzin, tym razem okrągłych. W ten bowiem piątek, czyli 1 lipca, kończę – no już dobrze, przyznam się – czterdzieści lat, co okropnie wygląda na piśmie, ale w naturze wydaje się do przeżycia. Tak więc, droga Ja, życzę Ci, żeby następne czterdzieści lat nie było gorsze od dotychczasowych; żeby ciągle chciało Ci się jeździć na drugi koniec miasta tylko po to, by kupić najlepsze pecorino/hiszpańskie papryczki/autentyczne rachatłukum/wiejski biały ser/żytni chleb na zakwasie (niepotrzebne skreślić, albo raczej dołożyć inne produkty warte zachodu); żeby Mąż przed przyjęciem lub świętami nie jęczał: „Po co tyle jedzenia, zawsze jest za dużo, kto to wszystko zje itp.”, bo nie zdaje sobie sprawy, jak trudno jest zdecydować, czym chciałoby się ludzi nakarmić, gdy na świecie jest tyle dobrych rzeczy i tyle wspaniałych sposobów ich wykorzystania; żeby w Twoich ekologicznych warzywkach nie pojawiał się jarmuż ani brukiew, a brokuły z rzadka; żeby szlag trafił wszystkie robaczki w grzybach, a szczególnie w prawdziwkach; żeby udało Ci się kiedyś w życiu mieć warzywnik jak na zdjęciach z pismach ogrodniczych (taki z pnącą się po tyczkach fasolką, rabatami z różnokolorowej sałaty i osobnym zakątkiem pełnym ziółek wszelkiej maści); żeby na polskich straganach warzywno-owocowych pojawiły się kwiaty cukinii w pęczkach i żeby nikt się nie dziwił, że chcesz je jeść; żeby Niektórzy Znajomi nie sugerowali, że gotowanie to dla inteligentnego człowieka poniżenie i strata czasu, tylko żeby się przymknęli i jedli ze smakiem to, co im wspaniałomyślnie ugotowałaś; i wreszcie - żeby kiszone ogórki nie miękły, ciasto drożdżowe nie klapało, a pierogi się nie rozklejały!

Dziękuję, dziękuję, dziękuję.

I to by było na tyle – najwyższy czas na wakacje! Rzućmy się zatem w wir odpoczynku, pamiętając, że nicnierobienie (krótkotrwałe, rzecz jasna) świetnie robi na stan szarych komórek, stawy kolanowe, cerę i siatkówkę w oku oraz na milion innych rzeczy, które akurat nie przychodzą mi teraz na myśl. Do zobaczenia we wrześniu!

Pozdrawiam serdecznie

coraz starsza, lecz nie tracąca pogody ducha

Natalka




Podziel się linkiem: