W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies. Kontynuując przeglądanie strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies.
X

Piece of cake

Jesteś w: Przepisy kulinarne / Gazetka / Imieniny

Menu


Wasze komentarze

Ciekawostki i specjały kulinarne wprost do Twojej skrzynki. Podaj adres e-mail:


Partner

Dodaj Gazetkę do Google


Wieczorna gazetka kuchenna


Imieniny

Kochani moi, dziś są moje imieniny! Dziś, to znaczy 1 grudnia, w pierwszy zimowy (w sensie kalendarzowym) dzień, w szary, deszczowy, wietrzny i absolutnie typowy dla tej pory roku czwartek. Nie będę Wam zatem zbytnio dziś głowy zawracać, bo co święto, to święto.

Uczciłam ten dzień dwugodzinnym spacerem po jesiennym jeszcze belgijskim lesie, a potem miłym obiadkiem z Mężem w mojej ulubionej lokalnej restauracji Kastelhoeve (Mąż spożył był łaskawie mule w białym winie i frytki, ja natomiast - pierś z dzikiej kaczki i confit z nóżek na piure z selera i dyni, z sosem z czerwonego wina, pyszności). Resztę dnia zaś mam zaplanowaną pracowicie, gdyż w sobotę przychodzą imieninowi goście. Mam taki, bardzo nierozsądny i sprzeczny ze wszelkimi poradami osób kuchennie doświadczonych, zwyczaj, że właśnie na gościach próbuję rozmaite nie testowane wcześniej dania. Gwoli autosprawiedliwości dodam, że najczęściej w tych eksperymentach ograniczam się do jednego dania, no może dwóch, resztę przyjęcia trzymając w granicach zdobytego już doświadczenia.

W tym roku w ramach eksperymentu będzie występować gęś domowa, powiem więcej - nawet dwie sztuki tego gatunku! Po gęsi udałam się aż do (nie)dalekich Niemiec, tam bowiem występują one powszechnie o tej porze roku, od świętego Marcina, aż po Nowy Rok. Gęsi zatem są, składniki do czterech rodzajów nadzienia też (gęś faszeruje się ponoć, jak indyka, czyli od strony podgardla i od du… pardon, od kupra strony), mam tylko problem: skoro gęsi są dwie, to czy czas pieczenia też należy podwoić? Czy też jest jakiś inny wzór na obliczenie czasopieczenia? Niedopieczona gęś jest niejadalna, przepieczona zaś… Jak zwykł mawiać mój Tatuś, cytując przedwojenną anegdotę: „Bo gięsi, proszę szanownego pana, to występują w dwu rodzajach – gięsi twarde i gięsi miętkie. To, co pan masz przed sobą na talerzu, to jest właśnie gięś twarda”. A mnie właśnie chodzi o to, żeby moje gęsi, choć dwie, okazały swą przynależność do jednej grupy – tych „miętkich”.

Resztę imieninowego posiłku zamierzam utrzymać w granicach rozsądku, aby móc skupić całą uwagę na nieszczęsnych, nieobliczalnych ptaszyskach. Na przystawki zatem będą rozmaite rybki i pochodne – łosoś w formie gravadlaxa (Gravad lax po niby-tajsku), tatarek z tegoż (Tatar z łososia), śledzik w śmietanie (Sałatka śledziowa w śmietanie (najlepsza na świecie)), śledzik z rodzynkami (oj, to też eksperyment, ale obarczony mniejszym ryzykiem, a jak będzie dobry, to przed Świętami dostarczę przepis) i takie tam podobne, o jeszcze kanapeczki z foie gras (żadna sztuka, grzanka, na nią kawałeczek foie gras i coś słodko-kwaśnego jako garni). Potem gęsi nieszczęsne z kapustką czerwoną (mus, z tradycji niemieckiej) i kapustką kiszoną (to z kolei obowiązkowe z powodu tradycji jedynie słusznie narodowych polskich). A potem deser – i tu znów wracamy na niepewny grunt eksperymentów, ale jeśli nie w słodkościach eksperymentować, to gdzie? Będzie tort bezowy (wielokrotnie wypróbowany), bo wystąpiło wyraźne zapotrzebowanie ze strony przyjaciółki Młodszego Dziecka, a co do reszty, to jeszcze nie wiem. Na razie zrobiłam ciasteczka kawowe i kandyzowaną skórkę grejpfruta w białej czekoladzie (nie chwaląc się – genialna!) – do kawki i herbatki…

A na koniec tych imieninowych zwierzeń, jeszcze refleksja malutka, cytatem podparta (Maria Iwaszkiewicz, „Gawędy o przyjęciach”):

„Tak się już utarło, że na imieniny się nie „prosi”. Znajomi wpadają bez zaproszeń lub zaprasza się tylko te osoby, które zadzwoniły z życzeniami. Należy zatem być przygotowanym na to, iż goście w ten dzień zgromadzeni w domu będą zbieraniną. Może się tam znaleźć stary wujek z prowincji i szalenie „mądra” osoba z miasta, zwierzchnik z biura i chłopiec córki. W takim przypadku tylko niewymuszony nastrój, stale kontrolowany przez panią domu, może spowodować, iż wszyscy się sobie spodobają i będą zachwyceni. Przecież każda kobieta ma w sobie zdolności – nazwijmy je „pacyfikacyjne”, należy je wtedy zmobilizować. W utrzymaniu nastroju pomagają dobre dania.(…)

Podczas trwania imienin nie bardzo możemy się trzymać reguł pór podawania posiłków i zasad, co w danym momencie serwować. Jedni przyjdą wprost po pracy głodni, będą się raczej rozglądali za jakimś solidniejszym jedzeniem. Inni - nastawią się na herbatę z tortem. Nie pozostaje nam więc nic innego, jak być przygotowanym na jedną i drugą okoliczność. Wpłynąć na gości możemy tylko w ten sposób, że zapowiadamy uprzednio, iż będziemy w domu – powiedzmy – od piątej”.

Ach, gdzież te czasy, gdy obchodzenie imienin wyglądało właśnie w ten sposób… Kiedy solenizant wiedział, po prostu WIEDZIAŁ, że przyjdą goście – rodzina, znajomi, przyjaciele, współpracownicy. Teraz jeśli nie zaprosimy naszych gości na kilka tygodni przed planowaną imprezą, szansa, że ktokolwiek wepchnie ten akurat termin w swój napięty grafik, jest raczej mizerna. Nikomu nie przyjdzie w naszych czasach do głowy, żeby wpaść ot, tak, bo jest imieninowy pretekst, z życzeniami też już raczej się nie dzwoni, w końcu od czego jest internet. A czy w ogóle stać nas dzisiaj na takie zaufanie do rodziny i przyjaciół, że będą o naszych imieninach pamiętać, że wpadną z flaszką, kwiatami lub dobrym słowem na uśmiechniętych ustach? Czy nie balibyśmy się, że dzień skończy się na smętnym i samotnym podjadaniu przygotowanych kanapek, bo nikt sobie na czas o nas nie przypomniał?

Nie będę jednak kończyć imieninowej Gazetki tak ponurą wizją zaniku więzi międzyludzkich. Jako ostatnie słowo niech posłużą życzenia od Czytelnika Leszka M., które na urodziny, pięć miesięcy temu (teraz zaś uzyskałam zezwolenie Autora na przytoczenie), przysłał mi takie oto słowa:

„Oby w zalewie internetowych kulinariów Twoje felietony lśniły dalej jak Wenus nad horyzontem...”

I tym miłym życzeniem pozwalam sobie dziś zakończyć, pozdrawiając wszystkich czule i grudniowo,

imieninowa Natalka




Podziel się linkiem: